www.pyrkiwpodrozy.com. Wszelkie prawa zastrzeżone.
pyrkiwpodrozy.com
Nasza trasa wyglądała następująco: Hong Kong - Hanoi - Ha Long - Hue - Hoi An - Phu Quoc - Ho Chi Minh
Hong Kong jest bardzo łatwy do zwiedzania z dziećmi. Wietnam poza szalonym ruchem ulicznym i milionami skuterów także. Jedzenie z dziećmi znacznie ułatwia fakt, że wyjątkowo na Azję potrawy są wcale nie ostre. Z uwagi na niezbyt wysokie temperatury w Hong Kongu i na północy Wietnamu (15-25 stopni) musimy wziąć jakieś nietropikalne ubrania. Mimo to udaje się zmieścić w 2 średnie plecaki + bagaż podręczny. W trakcie wyjazdu dzieci mają 5 i 3 lata. Z uwagi na duże odległości w Wietnamie zaplanowane mamy łącznie 9 odcinków lotów.
Pierwszy raz lecimy z dziećmi przez Katar. Obawiamy się trochę, jak dzieci zniosą dwa 7-9 godzinne loty oraz przerwę między nimi w środku nocy na lotnisku w Katarze, ale jest zupełnie bezproblemowo, w nocy dzieci śpią w obu samolotach. Lądujemy w Hong Kongu w Sylwestra po południu. Jedziemy pociągiem i dalej metrem do wynajętego mieszkania.
Hong Kong to świetne miasto do zwiedzania. Jest bardzo dużo do zobaczenia, jest dobra komunikacja publiczna.
Na początek noclegi - jest bardzo ciasno. Mieszkania są bardzo drogie, więc są małe. Rozsądne cenowo hotele oferowały 4-osobowe pokoje na ok. 10 m2. Wynajęliśmy więc mieszkanie: 2 sypialnie, salono-korytarz, kuchnia, łazienka - wszystko na ok. 30 m2 :) Kolejną niespodzianką jest średnia znajomość angielskiego - spodziewaliśmy się, że w do niedawna angielskiej kolonii nie będzie z tym żadnego problemu, a bywało różnie.
W Hong Kongu lądujemy w Sylwestra po południu, więc zaraz po zlokalizowaniu naszego mieszkania szykujemy się na wieczorne wyjście na sztuczne ognie nad zatoką. Niestety okazuje się, że taki sam plan ma kilka milionów ludzi którzy przyjechali w tym czasie do Hong Kongu, o 23-ej całe nadbrzeże jest już pełne i zamknięte. Lądujemy na dużym tarasie na wysokości 2 piętra i tam oglądamy fajerwerki.
W Hong Kongu zwiedzamy kilka parków, trochę świątyń. Próbujemy wielu pysznych potraw, jemy w dwóch restauracjach z gwiazdką Michelin (rachunek za całą rodzinę ~100 zł). Jedziemy na wzgórze Wiktorii obejrzeć panoramę całej wyspy i okolic, a przede wszystkim zobaczyć te wszystkie wieżowce w całej okazałości. Jeździmy piętrowymi tramwajami, korzystamy z najdłuższych schodów ruchomych świata, płyniemy promem między wyspami. Jeden cały dzień spędzamy w Ocean Park - lokalnym parku rozrywki, bardzo fajnym i wartym polecenia dla dzieci, sporo atrakcji związanych ze zwierzętami.
Ostatniego dnia przed wylotem jedziemy na wyspę Lantau, wjeżdżamy ponad 5-kilometrową gondolką na górę i oglądamy wielki posąg Buddy. Świetne widoki. Z Hong Kongu lecimy do Hanoi.
W Hanoi jest 5 milionów skuterów/motorów przy 7 milionach mieszkańców. To widać, szczególnie w Old Quarter gdzie mieszkamy. Za to w weekend wieczorem, kiedy ulice są wyłączane z ruchu to miejsce jest świetne na spacery.
Jedziemy autobusem miejskim do Muzeum Etnograficznego. Naprawdę warto, szczególnie z dziećmi. Oryginalne chaty wielu plemion zamieszkujących Wietnam, do których można wejść i obejrzeć je także od środka, dotknąć. Wjeżdżamy także na najwyżej położony taras widokowy - Lotte Tower. Pływamy rowerem wodnym po jednym z jezior w mieście, spacerujemy, zwiedzamy muzeum kobiet.
Próbujemy wielu lokalnych specjałów. Okazuje się, że jedzenie wcale nie jest ostre. Dzieciom smakują także znane z Polski bagietki sprzedawane tutaj w postaci gotowych kanapek, oraz zupa Pho która jest dla nich odmianą rosołu :) Próbujemy lokalnego sposobu na kawę - mocna kawa a na wierzchu bardzo słodki kogel mogiel.
Bardzo ciekawy jest występ artystów przedstawiających wietnamskie baśnie za pomocą lalek na wodzie. Steruje się nimi za pomocą długich drągów, a sterujący jest zanurzony do pasa w wodzie za sceną.
Mieliśmy wątpliwości, czy jechać z dziećmi na tą męczącą wycieczkę z Hanoi. 4h autobusem, 3h na łódce, 4h powrotu. Okazało się, że wątpliwości mieliśmy całkowicie niesłusznie, dzieci pokazały że są zaprawionymi podróżnikami i zniosły to bez żadnego problemu. Sama zatoka - zdecydowanie warto. Oprócz przepięknych widoków zwiedzamy także bardzo ciekawą, dużą jaskinię oraz pływamy łodzią wiosłową. Całość zdecydowanie warta zobaczenia, jedna z głównych atrakcji Wietnamu.
W Hue zwiedzamy Cytadelę oraz niestety lokalny szpital. Okazuje się, ze służba zdrowia jest na naprawdę dobrym poziomie.
Hoi An to miejsce, które podobało nam się najbardziej w całym Wietnamie. Bardzo ładna starówka, niezniszczona w czasie wojen. Miasto dosyć mało, spokojny ruch, świetne miejsce na spacery. Ciekawe zabytki, bardzo dobre knajpy. Trafiamy na pełnię księżyca - wieczorem mieszkańcy i turyści puszczają na rzece tysiące świeczek.
Na jeden dzień jedziemy na wycieczkę do Ba Na Hill. Warto przede wszystkim ze względu na to, że na górę wjeżdża się 5,7 kilometrowym wyciągiem - świetne widoki na lasy i ocena w oddali.
Na Phu Quoc przylecieliśmy przede wszystkim odpocząć. Mamy domek w ośrodku z basenem, niedaleko do plaży. Zajadamy się owocami morza a dzieci pizzą. Zwiedzamy trochę wyspę - m.in. plantację pieprzu oraz wytwórnie sosu rybnego. Dosyć zabawnie wyglądają dekoracje bożonarodzeniowe na plaży.
Z wyspy lecimy do Ho Chi Minh skąd kolejnego dnia mamy samolot do Polski.